Oryginalne Fire Emblem jest świetne na Switchu, ale strategia retro Nintendo nadal wprowadza w błąd
Jak wielu długoletnich fanów Fire Emblem, nigdy nie grałem w pierwszą grę z tej serii. Fire Emblem 1990: Shadow Dragon and the Blade of Light zapoczątkował to, co powoli przekształciło się w jedną z najważniejszych franczyz Nintendo, serię, która łączy trzymające w napięciu taktyczne bitwy z fabułą opartą na postaci. To jednak nie moja wina: oryginalna gra nigdy nie ukazała się poza Japonią.
Trzy dekady później to się wreszcie zmienia wraz z premierą Shadow Dragon and the Blade of Light na Nintendo Switch. Jest to solidny, niefrasobliwy port, który kosztuje tylko 5,99 USD, co czyni go kuszącą opcją dla fanów szukających lekcji historii. Ale wskazuje również na coraz bardziej zagmatwaną strategię Nintendo dla swojej dużej biblioteki klasycznych gier.
Po pierwsze, sama gra. Jeśli przychodzisz do Shadow Dragon and the Blade of Light po zagraniu w bardziej aktualny wpis w serii – jak, powiedzmy, 2019’s Three Houses – prawdopodobnie będziesz zszokowany tym, jak prosta jest oryginalna gra. Nie ma w niej żadnego z budowania relacji, które ostatecznie stało się podstawą franczyzy. Zamiast tego koncentruje się niemal całkowicie na turowej, strategicznej walce. Kontrolujesz Martha i małą armię żołnierzy, podróżujących do różnych królestw, aby odeprzeć wrogów. To prawie zawsze oznacza pokonanie każdego żołnierza i zdobycie zamku.
Jest kilka miłych zwrotów akcji, jeśli chodzi o twoje cele i geografię mapy, a gra zgrabnie przeplata historię z walką. To zaskakujące, jak dobrze gra Shadow Dragon and the Blade of Light trzyma się w napięciu. Szczególnie dobrze sprawdza się jako gra na Switcha, gdzie mogę rozegrać bitwę, a nawet kilka tur, kiedy tylko mam wolną chwilę. Podczas gdy jest to głównie prosty port, istnieje kilka miłych nowoczesnych akcentów, w tym funkcja przewijania, możliwość tworzenia zakładek w połowie bitwy i opcja szybkiego przewijania do przodu przez niewiarygodnie powolne obroty wroga.
Tak bardzo, jak cieszę się grą, zastanawiam się, dlaczego nie jest ona częścią Switch Online. Sprzedaż klasycznych gier indywidualnie to sposób, w jaki Nintendo kiedyś działało, oczywiście, z jego Virtual Console na platformach takich jak Wii i Wii U. Ale to się zmieniło z Switch. Aby zwabić graczy do swojej świeżo powstałej usługi subskrypcji online, Nintendo dodało funkcję podobną do Netflixa, zawierającą rosnącą bibliotekę tytułów NES i SNES, w które można grać. To zamienił się w jeden z moich ulubionych rzeczy o Switch.
W przeszłości, Nintendo nawet dodał niewydanych gier, przede wszystkim Star Fox 2, anulowane SNES gry, która po raz pierwszy zadebiutował jako część SNES Classic mini-konsoli, a także Mario Picross, który nie pierwotnie uruchomić w Ameryce Północnej. Tego typu niespodzianki są ważne, aby wzbudzić emocje w każdym serwisie streamingowym. To dlatego Netflix spędza tyle na oryginalnych serii i Microsoft spadł 7,5 mld dolarów na Bethesda do wzmocnienia Xbox Game Pass.
Switch Online nie jest całkiem taki sam jak te, ale nadal potrzebuje stałego strumienia nowych (retro) wydań, aby utrzymać ludzi subskrypcji. I to jest w wyjątkowej sytuacji, gdzie większość gier, które zapowiada jako nadchodzące wkrótce, czy to Donkey Kong Country lub Super Metroid, są te, które fani są już znane. Wydanie takie jak Shadow Dragon and the Blade of Light zmienia ten stan rzeczy. To rzadka niespodzianka.
W pełni rozumiem, że ponowne wydanie oryginalnego Fire Emblem jest bardziej zaangażowane niż większość tytułów na Switch Online. Nie tylko ma kilka nowych funkcji jakości życia, ale także jest to gra z dużą ilością tekstu, która musiała zostać zlokalizowana. Pod pewnymi względami ma więc sens jako samodzielne wydanie. Ale byłoby to również boon dla usługi subskrypcji, jeden, który pomógłby uprościć Nintendo często frustrujące podejście do własnej historii, która jest rozproszona po platformach i urządzeniach. (Aby sprawy jeszcze dziwniejsze, podobnie jak Super Mario 3D All-Stars, gra będzie tylko w sprzedaży do 31 marca 2021.)
Nintendo Switch Online rozwiązał niektóre z tego, z stale rosnącą biblioteką, która była łatwo dostępna dla abonentów, wszystko na niezwykle popularnym kawałku sprzętu. Nie jest też trudno wyobrazić sobie przyszłość, w której ta subskrypcja podąża za tobą do przyszłych urządzeń Nintendo, jakiekolwiek by one nie były. Może pewnego dnia nie będę musiał odkupić Super Metroid dla każdej nowej konsoli Nintendo.
Gorąco polecam Shadow Dragon and the Blade of Light dla fanów chcących dokopać się do tego, jak seria ewoluowała. Odtwarzanie oryginalnego Fire Emblem w 2020 roku to fascynujące doświadczenie, które już dawno powinno być dostępne. Chciałbym tylko, aby proces grania w nią, a także w resztę godnej pozazdroszczenia linii klasycznych gier Nintendo, był nieco prostszy. A teraz gdzie jest Mother 3.
Fire Emblem: Shadow Dragon and the Blade of Light startuje 4 grudnia na Nintendo Switch.