Why This Year's Buffalo Bills Will Win the Super Bowl and Why '90s Bills Didn't
Nagle główny trener Buffalo Chan Gailey i generalny menedżer Buddy Nix zaczynają wyglądać jak geniusze.
Jeszcze tydzień temu nawet najbardziej lojalni, optymistycznie nastawieni fani Bills byli kuszeni do wątpliwości. Po fatalnym preseason, popularna prognoza dla Bills wahała się od regresji do braku poprawy do rekordu 6-10 w najlepszym przypadku.
Ale wtedy Buffalo spanked Chiefs 41-7 dla ich najbardziej lopsided zwycięstwo dzień otwarcia od ery O.J. Simpson.
Quarterback Ryan Fitzpatrick miał niemal bezbłędną grę, a defensywa Bills wyglądała jak skrzyżowanie klasycznych Purple People Eaters i Stalowej Kurtyny – a może tak zwanej obrony „No-Name” Dolphins z lat 70-tych.
To było imponujące i zaskakujące dla wszystkich. Od najbardziej subiektywnego fana Bills do najbardziej zmęczonego pundit, każdy został bez słowa – z wyjątkiem, być może, powiedzieć, „Wow!”. W rzeczywistości, jeden z dziennikarzy NFL przewidział wynik 42-7 na korzyść Kansas City na kilka dni przed otwarciem sezonu. Wow! Nie, naprawdę. Wow!
Ale oczywiście pytanie brzmiało, jak prawdziwe to było? Czy to był fuks? Czy Bills byliby w stanie powtórzyć ten wynik przeciwko innej twardej drużynie biegowej, jaką są Raiders? Z pewnością nie, jak twierdziła większość trenerów. Nawet The Buffalo News przewidywało porażkę 20-14.
I wtedy, kiedy mecz otwarcia rozpoczął się przed wyprzedanym Ralph Wilson Stadium, a Oakland wyskoczyli na prowadzenie 21-3 w połowie meczu, większość ludzi – nawet najbardziej lojalni fani, jeśli mieli być szczerzy – musiała myśleć, że gra Chiefs naprawdę była fuksem.
„Ci sami starzy Bills. Rozbudzają nasze nadzieje tylko po to, by je rozwiać. Będziemy 1-1, a Patrioci przyjadą za tydzień.”
Cóż, przynajmniej tak myślałem, choć bardzo starałem się zachować nadzieję.
Ale potem zaczęła się druga połowa i wybuchł mecz futbolowy. Fani Bills zaczęli się zastanawiać, gdzie ukryli się prawdziwi Bills w pierwszej połowie, i kim byli ci szarlatani, którzy wypatrzyli 18 punktów Raiders?
Drużyna, która wyszła na boisko w drugiej połowie, zdobyła 21 punktów bez odpowiedzi, a następnie wdała się w strzelaninę, która przypomniała tym z nas, którzy są na tyle starzy, aby pamiętać, o poniedziałkowym meczu w 1974 roku, kiedy Bills pokonali Raiders u siebie, po dwukrotnej wymianie przyłożeń w ostatniej minucie meczu.
To był prawdziwy moment przełomowy dla Bills w erze O.J. Simpsona. To był mecz, który ustanowił rachunki jako uzasadnione pretendentów po raz pierwszy od Jack Kemp i Cookie Gilchrist rozbić pole.
Więc teraz, po zdobyciu średnio prawie 40 punktów na mecz w dwóch pierwszych spotkaniach; po czterokrotnym wyjściu zza pleców, aby pokonać imponującą, zwyżkującą drużynę Raiders; i po zdobyciu 34 pierwszych przyłożeń (rekord NFL wynosi 39), Bills odpowiedzieli na pierwsze pytanie.
Nie, to nie był fuks.
Teraz pojawia się zupełnie nowe pytanie do rozwiązania. Najwyraźniej są całkiem dobrzy, ale jak dobrzy? Wystarczająco dobrzy, żeby złamać .500? Chociaż nic nie jest pewne, a w NFL losy zmieniają się szybciej niż na Wall Street, wydaje się, że zwycięski rekord jest lepszy niż zakład. Ale jak dobrzy są naprawdę? Czy mogą być drużyną playoffową?
I ryzykując, że albo ich zapeszę, zabrzmię jak idiota, albo jedno i drugie, zamierzam to zwerbalizować – czy mogą wygrać Super Bowl?
Ryzykując zapeszenie drużyny i wystawienie się na bezwstydnego homera, którym jestem, zamierzam zasugerować, że mogliby i rzeczywiście mogą wygrać Super Bowl. Moje rozumowanie jest prostą przeciw-intuicją, plus zrozumienie tego, co nazywam symetrycznym przeznaczeniem.
Pomyśl o tym. Bills mieli jedną z najlepszych drużyn, jakie kiedykolwiek zebrano na początku lat 90-tych. Nadal są jedyną drużyną w historii NFL, która wygrała cztery kolejne mistrzostwa konferencji, a tym samym cztery razy z rzędu wystąpiła w Super Bowl. W co najmniej dwóch z tych czterech lat Bills byli najlepszą drużyną w futbolu.
Ale pomimo całego tego talentu, harvardzkiego geniuszu głównego trenera Marva Levy’ego i prawa średnich, które mówi, że każda drużyna, która powtarza występy w mistrzostwach, ma coraz większe szanse na zwycięstwo z każdym powtórzeniem, nie udało im się wygrać ani razu.
A potem zespół stopniowo się załamywał, aż do momentu, gdy osiągnął dno, które wydaje się być dnem z rekordem 4-12 w zeszłym sezonie.
Więc, jeśli ten wspaniały zespół Bills Levy’ego, Kelly’ego i spółki nie był w stanie wygrać Super Bowl, zasada symetrycznego przeznaczenia przewidywałaby, że jeśli zespół Buffalo kiedykolwiek wygra Trofeum Lombardi, nie będzie to kolejny dream team. Będzie to zbieranina bezimiennych trenowanych przez bezimiennego recydywistę i rozgrywającego z Harvardu, który w najlepszym wypadku jest rezerwowym, dopóki nie przestanie nim być.
A im lepiej wygląda Fitzpatrick, tym lepiej Chan Gailey i Buddy Nix wyglądają za trzymanie się go, za wzmacnianie jego pewności siebie poprzez odmowę wyboru jednego z wielu blue-chip rozgrywających w ostatniej klasie. Nix i Gailey zdawali się wyczuwać, że mianując Fitzpatricka starterem na długo przed obozem treningowym, dadzą mu zastrzyk energii, którego potrzebował, by wyjść na boisko i dalej płonąć.
Przeciwko Chiefs Fitzpatrick był niemal bezbłędny. Jednak jeszcze bardziej imponujący był sposób, w jaki przejął kontrolę nad grą Oakland w drugiej połowie, sposób, w jaki pociągnął za sobą drużynę samą siłą woli, sposób, w jaki przezwyciężył błędy, niewypały i utratę prowadzenia, raz za razem, i przypieczętował to wszystko zarządzaniem zegarem na końcu, które przypieczętowało zwycięstwo.
Chan Gailey był znany z rozwijania rozgrywających, wydobywania maksimum z mniejszych talentów. W przypadku Fitza możemy dodać umiejętność wydobywania ponadprzeciętnego talentu z tego, który pod poprzednimi rządami wykazywał się jedynie przeciętnymi umiejętnościami. Dodajmy do tego kreatywność Gaileya, intuicję i szacunek dla jego graczy i nagle mamy o wiele więcej, niż ktokolwiek się spodziewał, gdy trener został po raz pierwszy przedstawiony.
Więź i chemia między Gaileyem i Fitzem nie tylko uczyniła Fitza tym, kim jest, ale także pomogła Fitzowi stworzyć ten sam rodzaj chemii i wydobyć ten sam poziom wielkości z jego bezimiennego arsenału.
I choć trudno było w to uwierzyć jeszcze w ostatnim tygodniu preseason, staje się oczywiste, że decyzja, by nie draftować rozgrywającego, by skupić wybory w drafcie na obronie, by rzucić kostką na linii ofensywnej i handlować Lee Evansem za przyszłą czwartą rundę, to wszystko były uderzenia geniuszu. Każdy ruch był obliczeniem innego równania chemicznego, z których wszystkie zostały zaprojektowane tak, aby stworzyć właściwą kombinację talentu, charakteru, zaangażowania i kompatybilności.
Staje się oczywiste, że pomimo ich silnych akcentów zza wschodniej granicy, Buddy Nix i Chan Gailey nie są sianokosami. A zespół, który tak pomysłowo wymieszali, wstrząsnęli i zamieszali – wszystko pod radarem – jest prawdziwym spalaczem stodoły.
W zeszłym sezonie były przebłyski błyskotliwości, które sugerowały, że może być trochę geniuszu ukrywającego się w tym sianowatym akcie Buddy’ego i Chana. Ale teraz, po dwóch meczach w ich drugim sezonie, jestem o tym przekonany. Bez względu na to, co stanie się przez resztę roku, jestem przekonany, że ci dwaj faceci należą do siebie, a Ryan Fitzpatrick należy do nich.
Pomiędzy nimi trzema, roster No-Name, który zmontowali hayseeds i który prowadzi dzieciak z Harvardu, może być przeznaczony do wygrania wszystkiego, ku szokowi i oburzeniu każdej drużyny z dużego rynku i milionom dolarów, które przepłacili za stadiony i talent markiza.
Mówiąc o Harvard kid, jak Marv Albert powiedział w ostatnią niedzielę podczas nadawania Bills-Chiefs gry na CBS, „futbol jest jedynym zawodem, gdzie bycie Harvard absolwent jest odpowiedzialność.” Ryan Fitzpatrick jest jednak na tyle inteligentny i utalentowany, że potrafi zamienić to zobowiązanie w atut. To, czego nie potrafi zrobić z finezją Manninga, robi z mózgiem, zacięciem, pasją i wiarą. Wiara w siebie, swoich trenerów, swój zespół.
Fitzpatrick został zacytowany w zeszłym tygodniu, mówiąc, że ma „najbardziej utalentowany korpus odbiorczy, o którym nikt nigdy nie słyszał”. Ja posunąłbym się o wiele dalej. Ma najbardziej utalentowanego generalnego menadżera, głównego trenera i zespół, o którym nikt nigdy nie słyszał. I zanim rok się skończy, jeśli jeszcze tego nie zrobił, Ryan Fitzpatrick wyciszy swoich krytyków, udowodni swój status jako franchise quarterback i bardzo możliwe, że osiągnie to, czego wielcy rozgrywający Buffalo od Joe Fergusona do Jima Kelly’ego nie mogli osiągnąć.
Wcześniej nawiązałem do No-Name Defense, anonimowych facetów, którzy doprowadzili Miami do pierwszych sezonów playoff. The 2011 Buffalo Bills widzieli No-Name Defense i podnieśli go.
A co większość z nas kocha najbardziej o sporcie wyczynowym na każdym poziomie, a o NFL w szczególności, jest to, że częściej niż czysta statystyka może przewidzieć, zespoły o mniejszym talencie i prestiżu triumfują w danym dniu i w danym sezonie.
I jestem gotów twierdzić, że tegoroczni Buffalo Bills będą nadal zadziwiać i wprawiać w zakłopotanie ekspertów, swoich przeciwników, a nawet swoich fanów przez resztę tego sezonu, ponieważ chemia tworzona przez siano i faceta z Harvardu to czysta magia. A jak się wierzy w magię, to wszystko może się zdarzyć i często się zdarza.
John Wingspread Howell jest przedsiębiorcą i pisarzem freelancerem mieszkającym w Buffalo, w stanie Nowy Jork.